Volltext Seite (XML)
piec zapowiada, ze opowiesc rozpoczyna si§. Dwa tematy — pierwszy intonowany. przez waltorni§, drugi przez klarnet — cha- iakteryzujq bohatera. Lecz oto zaczynajq si@ przygody i psoty. Pyl galopuje na skradzionym koniu, wpada na rynek, przekama- rza si§ z dziewczqtami, tlucze gamki przekupce i ulatnia si§ czym prqdzej. Za chwilq widzimy go juz w innej skörze. W studenckiej szacie, ze skromna minq w^druje wraz z innymi na nabozenstwo w takt starej uniwersyteckiej piesni. Niebawem przerywa smie- chem t§ maskarad?, choc nachodzq go zle przeczucia, ze zarty mogq sif wreszcie zle skonczyc. Tymczasem mitosc siodka jak miöd zarzuca na kpiarza swoje sieci. Zartownis zmienia siq w li- rycznego, sentymentalnego kochanka. Niestety dostaje kosza. Rozpacza, ziosci sie i przepelnia go pragnienie odwetu. Przebrany w togf prawi maiodusznym mieszczanom namaszczone kazanie, aby w kulminacyjnym momencie osmieszyc ich i wykpic. Od- zyskuje humor, ale za duzo juz nabroih Wszysey, ktörym piatai figle- i przypinai iatki, szukajq go chcqc siq zemscic; coraz ciem- niejsze chmury gromadzq si§ nad zartownisiem. Dyl ucieka, ratujq go cudowne siedmiomilowe buty, przesladowcy nast§pujq mu jednak na pi§ty. Juz go majq. Zbliza si§ smutny final wesolych zartöw: kat i szubienica. Straszliwy trybunal wydaje wyrok smierci. Sowizdrzai nadrabia minq, pogwizduje sobie niby szelmowsko, ale troch? zalosnie. Nie mu nie pomoze: kat przystqpuje do swego dziela. Smutny pisk i koniec. Nasz bohater dynda na szubienicy. Nie zdqzymy si§ nawet porzqdnie przejqc, bo oto narracyjny te- mat skrzypiec przypomina, ze to przeciez wszystko bajka... III SYMFONIA BRÄHMSA III Symtonia F-dur, wykonana po raz pierwszy 2 grudnia 1883 röku w Wiedniu pod dyrekeiq kompözytora, zostala wöwezas nazwana przez Hansa Richtera „Heroicznq". Przydomek ten nie zyskal sobie jednak prawa obywatelstwa, podobnie jak i nazwy, odnoszqce si@ do pozostalych symfonii Brahmsa „Patetyczna", „Pastoralna" i „Elegijna“). Analogia do beethovenowskiej Eroiki, ktöra nasun§la si§ Richterowi, nie jest calkowicie przekonywujqca, jak zreszta wszystkie analogie przeprowadzane prawem serii. O ile Brahms po napisaniu I Symfonii sam zdawal sobie spraw§ z „kroköw ol- brzyma, ktore za sobq slyszal", o tyle pozniej odzegnywal si§ stanowezo od wielkich literackich komentarzy i „tytulow", prepa- rowanych przy okazji nastfpnych swoich dziel. Wscibska cieka- wosc, z jakq pröbowano go sondowac na temat rzekomego „pro-